
„Love Transit” Sezon 4: Byli partner w jednym domu – emocje na krawędzi
Dwoje ludzi, którzy kiedyś przysięgali sobie wieczną miłość, teraz żyje jak obcy w jednej przestrzeni. Czy uda im się odnaleźć siebie na nowo, czy też spotkać nowe osoby? Uczestnicy południowokoreańskiego programu TVING „Love Transit” (환승연애) otrzymali zgodę na poznawanie nowych ludzi, ale stare uczucia są trudne do kontrolowania, co prowadzi do silnego bólu, a nawet łez rozpaczy.
W tej dziwnej rzeczywistości, niemożliwej w prawdziwym życiu, emocje dramatycznie falują. Kim In-ha, reżyser, który przejął pałeczkę od trzeciego sezonu, zauważył, że słowa i czyny uczestników drastycznie się różniły. Pomimo licznych przysiąg, że nigdy nie wrócą do swojego byłego partnera (X), wydawało się, że wystarczyło tylko spojrzenie w oczy, by natychmiast stracili panowanie nad sobą.
„Bardzo dokładnie sprawdzamy to z góry, podczas wstępnej rozmowy”, powiedział PD Kim In-ha w niedawnym wywiadzie. „Ciągle pytamy: ‚Czy zamierzasz wrócić do swojego byłego?‘ Ale nawet ci, którzy podjęli tę decyzną i przysięgli poznać nowych ludzi, zmieniają swoje uczucia, gdy tylko spotkają się wzrokiem ze swoim byłym. Nawet dla nas, ekipy produkcyjnej, wydawało się, że nie ma już żalu, ale potem nagle się zmieniają. Nie jesteśmy w stanie uchwycić każdego takiego wymiany spojrzeń, ale sama atmosfera, która panuje między byłymi partnerami, wydaje się wstrząsać ich emocjami“.
Dzięki temu widzowie mogą bez końca pobudzać swoją wyobraźnię. Jak głęboko kiedyś się kochali, albo jak ktoś traktował partnera – możemy dowiedzieć się tylko we fragmentach. Widzowie wypełniają luki własną wyobraźnią. Wyobraźnia i zaangażowanie są tak głębokie, że widzowie jednocześnie w pełni identyfikują się z emocjami uczestników. „Love Transit” jest jednym z liderów „Syndromu Nadmiernego Zaangażowania”, a czwarty sezon nie jest wyjątkiem.
„Każdy doświadcza miłości i rozstania, prawda?” zapytał PD Kim. „Doświadczenia zawarte w tych ludziach odbijają się jak w lustrze poprzez uczestników. ‚Love Transit‘ porusza temat, z którym nieuchronnie można się identyfikować. Dla nas empatia i autentyczność miłości i rozstania są absolutnym priorytetem. Sama ta koncepcja wywołuje dopaminę, dzięki czemu program jest odbierany jako ekscytujący, nawet bez celowego podgrzewania. Dlatego tak wiele osób tak głęboko się angażuje“.
Jednak nadmierne zaangażowanie może prowadzić do zranień. Niejeden uczestnik „Love Transit” musiał przejść terapię psychologiczną po emisji programu i spotkał się z publiczną krytyką. Dla uczestników, którzy nie byli przygotowani na życie celebrytów, agresywna uwaga publiczna staje się raną. Nawet przy wsparciu ekipy produkcyjnej, prawie niemożliwe jest zarządzanie uwagą, jaką przyciąga „Love Transit”, który stał się gigantyczną marką.
„Naprawdę bardzo o nich dbamy. Dzwonimy do siebie prawie codziennie. Do tej pory nie było większych problemów, ale jest to kwestia, nad którą my, jako ekipa produkcyjna, musimy się zastanowić. Uważamy, że musimy zachować większą ostrożność, wykraczającą poza zwykłą opiekę, aby uczestnicy nie zostali zranieni. Będziemy się nad tym dokładnie zastanawiać“.
Przejęcie reżyserii tak popularnego programu nie jest rzadkością w dziale rozrywki. Jednak dziedziczenie tak lubianego projektu ma szczególne znaczenie. PD Kim In-ha, kontynuując dzieło Lee Jin-ju, twórczyni „Love Transit”, podjął się pracy z myślą: „muszę to zrobić dobrze”. Stara się utrzymać równowagę pośród fal pochwał i krytyki.
„W trzecim sezonie nie mogłem spać. Nie było dnia, żebym spał spokojnie. Presja po prostu mnie przygniatała. Czwarty sezon jest lepszy, ale napięcie jest nadal duże. Pojawia się również krytyka pod adresem ekipy produkcyjnej. Nie wiem, jak długo będę się tym zajmował. Kocham „Love Transit” bardziej niż ktokolwiek inny. Nie mogę patrzeć daleko w przyszłość i żyję z dnia na dzień z myślą, żeby każdy dzień był dobry“.
Koreańscy internauci okazują głębokie współczucie uczestnikom, obserwując ich emocjonalne „karuzele”. Często pojawiają się komentarze typu: „Tak dobrze rozumiem ich ból i tęsknotę” oraz „Tak bardzo boli widzieć, jak sami siebie zawodzą, chociaż przysięgali tego nie robić”. Wielu wyraża również zaniepokojenie dobrem psychologicznym uczestników.